• Data: 2024-05-10 • Autor: Janusz Polanowski
Przechowywanie czyichś rzeczy w relacjach prywatnych zwykle nie stanowi problemu. Jeśli jednak temat dotyczy sytuacji związanych z umowami o usługi, sprawa może wyglądać nieco inaczej. Nasz klient, pan Tomasz, od prawie 2 lat przechowuje u siebie w domu dwa routery pozostawione przez monterów operatora telekomunikacyjnego. Trzeci router był użytkowany do wygaśnięcia umowy, czyli do końca ubiegłego roku. Przed dwoma laty podpisał nową umowę na świadczenie usługi internetowej z tym operatorem, co wiązało się z koniecznością wymiany routerów. Monter instalujący urządzenie stwierdził jego nieprzydatność i poinformował pana Tomasza, że po jego odbiór zgłosi się ktoś, kto tylko tym się zajmuje. Po kilku dniach następny monter zainstalował nowe urządzenie i jak poprzedni – niepotrzebne już do niczego routery pozostawił na „przechowanie” w domu naszego klienta, który ma poczucie, że zrobiono z jego mieszkania magazyn. Pytanie więc teraz, czy może żądać od operatora rekompensaty (odszkodowania) za przechowywanie rzeczy, które są jego własnością.
Aby ustalić podstawę prawną, trzeba wiedzieć, z kim naprawdę miał do czynienia pan Tomasz. Przedsiębiorstwa telekomunikacyjne często korzystają – w ramach szeroko rozpowszechnionego (za sprawą określonej propagandy) outsourcingu – z podwykonawców. Mający z naszym kliente, kontakt rzeczywiści wykonawcy określonych czynności mogliby być pracownikami podwykonawcy lub kolejnymi podwykonawcami (np. osobami, na których wymuszono tak zwane samozatrudnienie, czyli założenie indywidualnej działalności gospodarczej). Jednym ze skutków takiego podejścia do prowadzenia działalności gospodarczej jest częste zwracanie uwagi głównie na własny interes – jeśli za coś nie płacą, to zwalam daną czynność na kogoś innego. Z perspektywy neutralnej chodzi o zachowanie bardzo racjonalne oraz często spotykane w życiu; kucharka inaczej podchodzi do gotowania w miejscu pracy (np. na stołówce jakiejś instytucji), a inaczej we własnym domu.
Warto znać te silne współcześnie tendencje w prowadzeniu biznesu. Jeśli jest się świadomym świadkiem lub uczestnikiem określonych procesów, to łatwiej można się bronić przed przyjęciem na siebie roli podmiotu, który ma przyjąć na siebie koszty lub ryzyko. Niech dla wyjaśnienia posłuży przykład: Niedawno w jednej z instytucji finansowych zaproponowano mi – zgodnie z rozplenioną teraz manierą słowną – określone „produkty finansowe”. Zapytałem „konsultantkę”: „Co państwo produkują?” Reakcją było zaskoczenie. Wyjaśniłem, że tak naprawdę oni świadczą usługi, ale niczego nie produkują.
Pan Tomasz – jako również wolny człowiek – miał możliwość odmówienia świadczenia usług z zakresu przechowywania cudzych rzeczy. W końcu, najprawdopodobniej nie prowadzi „domu składowego” ani „magazynu depozytowego”. Teraz zaś ma kłopot i koszty.
Skoro się zgodził na faktyczne przechowywanie określonych rzeczy, to należało zażądać ich odebrania – niezwłocznie (czyli bez zbędnej zwłoki) po upływie umówionego terminu. Trzeba było dzwonić, monitować, wysyłać ponaglenia – najlepiej listami poleconymi (i to „za zwrotnym potwierdzeniem odbioru”). Wtedy sytuacja byłaby mniej tajemnicza – przynajmniej wyjaśniłoby się prawdopodobnie, czy owi monterzy działali z upoważnienia konkretnie tego jego operatora. Teraz zaś może wymagać wyjaśnienia, z kim się umawiał i czy określonym osobom operator udzielił pełnomocnictwa – art. 98 i następne Kodeksu cywilnego (K.c.).
Umowa ustna może skutkować poważnymi problemami dowodowymi, ponieważ duże znaczenie dowodowe ma forma pisemna – szczególnie: art. 74 K.c. oraz art. 244 i następne Kodeksu postępowania cywilnego (K.p.c.). Trudne może okazać się nawet ustalenie, czy w ogóle doszło do zawarcia jakiejś umowy i jakiej (w tym co do odpłatności, o której prawdopodobnie nie było mowy).
Sama pana Tomasza lub kogoś z domowników zgoda na pozostawienie sprzętu w ich domu skłania do wniosku, że raczej nie wchodzi w grę odpowiedzialność odszkodowawcza z tytułu czynów niedozwolonych (art. 415 i następne K.c.).
Gdyby odnośne urządzenia zostały przez przyjęte od reprezentanta operatora – do takiego działania upoważnionego (a można w to wątpić, ponieważ chodziło głównie o dokonanie czynności technicznych) – to mogło dojść do zawarcia umowy przechowania (od art. 835 do art. 845 K.c.). Oczywiście samo zawarcie umowy, jej rodzaj oraz warunki mogą stanowić przedmiot kontrowersji i sporu. W sporach cywilnych zaś dużą rolę praktyczną odgrywa wywiązanie się z prawnego obowiązku udowodnienia faktów (okoliczności), z których wywodzi się skutki prawne – art. 6 K.c. oraz art. 232 K.p.c. Jeśli doszło do zawarcia umowy przechowania, to brak jest (zwłaszcza dającego się łatwo udowodnić) terminu odebrania rzeczy. W takim stanie rzeczy pan Tomasz – przyjmując, że chodzi o umowę przechowania – mógłby wezwać (w dający się udowodnić sposób) do odbioru odnośnych przedmiotów. W artykule 844 § 2 K.c. zwarto następujące zdanie: „Jeżeli czas przechowania nie był oznaczony albo jeżeli rzecz była przyjęta na przechowanie bez wynagrodzenia, przechowawca może żądać odebrania rzeczy w każdym czasie, byleby jej zwrot nie nastąpił w chwili nieodpowiedniej dla składającego”. Jeżeli nie on prowadzi działalności zarobkowej z zakresu przechowywania rzeczy, to trudno mówić o jakimkolwiek cenniku. Trzeba zwrócić uwagę na to, że w Polsce przywrócono kapitalizm – oficjalnie nieco ponad ćwierć wieku temu. W kapitalizmie zaś duże znaczenie ma zasada swobody umów (wysłowiona w artykule 3531 K.c.).
Zdarza się niekiedy odbieranie przez jedną osobę czegoś (np. przesyłki) przeznaczonego dla innej osoby. W takich przypadkach chodzi o prowadzenie cudzych spraw bez zlecenia (od art. 752 do art. 757 K.c.). Jeśli któryś z owych monterów był z podmiotu zewnętrznego wobec operatora, to zapewne doszło do prowadzenia cudzej (czyli operatora) sprawy bez zlecenia.
Osoba prowadząca cudzą sprawę bez zlecenia powinna odpowiednio szybko powiadomić o tym tego, czyją sprawę prowadzi (art. 753 K.c.). Jeżeli brak jest informacji o tym, jaka jest wola właściciela owych urządzeń, to proszę liczyć się z powołaniem na treści artykułu 754 K.c.: „Kto prowadzi cudzą sprawę wbrew wiadomej mu woli osoby, której sprawę prowadzi, nie może żądać zwrotu poniesionych wydatków i odpowiedzialny jest za szkodę, chyba że wola tej osoby sprzeciwia się ustawie lub zasadom współżycia społecznego”.
W każdym z przedstawionych przez naszego klienta przypadków sytuacja mogła być inna – raz mógł działać pracownik operatora, a innym razem ktoś z podmiotu zewnętrznego. Każdej z tych sytuacji może dotyczyć inne ujęcie prawne. Być może, np. przy pomocy infolinii operatora, udałoby się ustalić dane osobowe owych monterów oraz ich status (pracownicy albo podmioty zewnętrzne). Napisałem „być może”, ponieważ – poza trudnością „przebijania się” przez infolinię – trzeba liczyć się również z tym, że na infoliniach pracują ludzie z outsourcingu, którym zazwyczaj nie płaci się za rozwiązywanie trudnych sytuacji. Każdy wolny człowiek jest uprawniony odmówić przyjmowania na siebie darmowych obowiązków – czyli stania się faktycznym niewolnikiem lub cudzym popychadłem. Zaznaczam te aspekty sytuacji, by nasz klient miał świadomość określonych trudności.
W przypadku jakiejkolwiek umowy – gdyby jej zawarcie udało się udowodnić – mogłaby wchodzić odpowiedzialność odszkodowawcza w związku z nienależytym wykonaniem zobowiązania lub jego niewykonaniem; chodzi o rozwiązania kodeksowe (art. 471 i następne K.c.).
W ramach możliwości cywilistycznych wchodzić w grę mogłoby złożenie przedmiotu świadczenia do depozytu sądowego – w przedstawionych okolicznościach, zapewne dlatego, że wątpliwe może być to, kto jest wierzycielem. Podstawowa opłata sądowa (za rozpatrzenie sprawy) od wniosku o zezwolenie na złożenie przedmiotu świadczenia do depozytu sądowego wynosi 100 złotych, ale chodzi przecież o rzecz, którą komuś należałoby powierzyć (zapewne odpłatnie), więc trzeba liczyć się z dodatkowymi kosztami – oczywiście z szansą na ich odzyskanie od właściciela urządzeń (w razie odmowy zwrotu, potrzebne byłoby skorzystanie z drogi sądowej). Coś takiego mogłoby mieć jakiś (ale niekoniecznie satysfakcjonujący) sens finansowy, gdyby autor pytania stał się przechowawcą za zgodą sądu (formalnie, czyli „na papierze”, przyjmującego dane rzeczy do depozytu sądowego).
Szanse na zarobek (zwłaszcza wysoki) wydają się bardzo małe, więc warto rozważyć rozwiązania alternatywne wobec cywilistycznych.
Sprzęt zostawiony u pana Tomasza (ponieważ chodzi o urządzenia elektroniczne) wymaga – w ramach gospodarki odpadami i norm ochrony środowiska – specjalistycznego postępowania. Mógłby on zawnioskować do właściwego miejscowo Inspektoratu Ochrony Środowiska o podjęcie decyzji, co należy zrobić z elektrośmieciami, które u niego faktycznie porzucono. Być może warto porzucenie rzeczy cudzych zgłosić na policji (bez wzywania patrolu, bo byłoby to bezzasadne).
Wygląda na to, że teraz autorowi pytania przyszło – poza ewentualnym dogadaniem się z operatorem – poszukać podmiotu, któremu mógłby podrzucić ten sprzęt; oczywiście chodzi o przekazanie go oficjalnie (czyli za pokwitowaniem). Być może przyjmą te rzeczy na jakimś posterunku lub w Inspektoracie Ochrony Środowiska – w każdym z takich przypadków operator (a może również owi monterzy lub ich zwierzchnicy) mogliby mieć trochę zajęcia, a nasz klient być może jakąś satysfakcję w związku z pozbyciem się faktycznych elektrośmieci. Wyrzucanie sprzętu wydaje się ryzykowne, gdyby sobie o nim przypomnieli, to mogliby wywoływać problemy (samo tłumaczenie okoliczności mogłoby stanowić problem, zwłaszcza w przypadku utracenia zarobku w związku z obecnością na rozprawie lub przesłuchaniu w innych okolicznościach). Oczywiście może wystąpić z żądaniem wypłacenia mu jakiegoś wynagrodzenia za przechowywanie rzeczy, ale możliwość jego uzyskania stoi pod znakiem zapytania. Gdyby uzyskał wynagrodzenie, to musi pamiętać o zapłaceniu podatku – druga strona (płacąca wynagrodzenie) prawdopodobnie pamiętałaby o zwróceniu uwagi urzędnikom skarbowym na „taki szczegół”; mogłoby chodzić o mało elegancki rewanż za to, że „wrócił” do nich problem z wcześniej faktycznie porzuconymi elektrośmieciami (za kierowanie dużych ilości takich odpadów do wyspecjalizowanych podmiotów operator ma obowiązek płacić). W rozmowach lub w korespondencji z operatorem proponuję zachować powściągliwość – zwłaszcza dlatego, że dla pana Tomasza ważniejsze jest udokumentowane przekazanie sprzętu komuś innemu (np. organowi administracji publicznej), niż tłumaczenie się z ewentualnych pomówień, jakoby przywłaszczył sobie cudze rzeczy (zdarzają się różni złośliwcy, także w firmach).
Występuje tu wiele niejasności (zwłaszcza dowodowych), więc – mimo mej woli udzielenia skutecznej pomocy – proszę liczyć się z różnymi trudnościami (zwłaszcza w przypadku żądania wynagrodzenia za faktyczne przechowywanie cudzych rzeczy).
Niejasna umowa z przedstawicielem operatora
Jan Kowalski zgodził się na instalację sprzętu telekomunikacyjnego w swoim domu przez przedstawiciela lokalnego operatora. Nie podpisano jednak żadnej formalnej umowy. Po kilku miesiącach, kiedy sprzęt stał nieużywany, Jan chciał go oddać, ale napotkał trudności w ustaleniu, do kogo należy się zwrócić, ponieważ firma outsourcingowa, która wykonywała instalację, już nie współpracowała z operatorem.
Odpowiedzialność za przechowywane urządzenia
Małgorzata Nowak, właścicielka małego sklepu, zgodziła się przechowywać reklamowy sprzęt od firmy telekomunikacyjnej. Została zapewniona, że sprzęt zostanie odebrany po tygodniu. Mijały miesiące, a kontakt z firmą stawał się coraz trudniejszy. Małgorzata zaczęła zastanawiać się, czy nie ponosi odpowiedzialności za bezpieczeństwo i stan techniczny przechowywanych urządzeń.
Jak widać pewne pułapki prawne mogą wynikać z relacji z przedsiębiorstwami telekomunikacyjnymi oraz ich podwykonawcami. Z drugiej strony czasowe posiadanie jakichś sprzętów nie wiąże się od razu z roszczeniem o odszkodowanie za przechowywanie rzeczy.
Potrzebujesz porady prawnej lub pomocy w sporządzeniu pism? Skorzystaj z naszych usług on-line – eksperci prawni są dostępni, aby zapewnić Ci profesjonalne wsparcie i indywidualne rozwiązania dla Twojej sytuacji. Opisz swoją sprawę już teraz za pomocą formularza poniżej tekstu.
1. Ustawa z dnia 23 kwietnia 1964 r. - Kodeks cywilny - Dz.U. 1964 nr 16 poz. 93
2. Ustawa z dnia 17 listopada 1964 r. - Kodeks postępowania cywilnego - Dz.U. 1964 nr 43 poz. 296
Nie znalazłeś odpowiedzi na swoje pytania? Opisz nam swoją sprawę wypełniając formularz poniżej ▼▼▼ Zadanie pytania do niczego nie zobowiązuje.
Zapytaj prawnika - porady prawne online
O autorze: Janusz Polanowski
Prawnik – absolwent Wydziału Prawa i Administracji UMCS w Lublinie. Łączy zainteresowania naukowe z zagadnieniami praktycznymi, co szczególnie dotyczy prawa Republiki Czeskiej oraz Republiki Słowackiej. Naszym Klientom udziela odpowiedzi na pytania również z zakresu prawa polskiego, w tym cywilnego (głównie rzeczowego i spadkowego) oraz rodzinnego. Występował przed różnymi organami władzy publicznej, w tym przed sądami (powszechnymi i administracyjnymi) – zarówno pierwszej, jak i drugiej instancji. Uczestniczył też w licznych konferencjach naukowych, w tym międzynarodowych, i przebywał za granicą w celach naukowych. Ma doświadczenie w nauczaniu (zwłaszcza prawa) oraz uzyskał uprawnienia pedagogiczne.
Zapytaj prawnika